środa, 26 września 2012

Moje małe miejsce...

Słoneczko nam świeci! Ja wiedziałam że deszczu nie będzie, na razie przynajmniej. A fundamenty już są! Dopiero co wieszaliśmy tablicę informacyjną a one już prawie gotowe! To niewiarygodne. Pierwszego dnia wykopane, uzbrojone i zalane ! 3 wielkie gruchy z betonem przyjechały! 21 kubików!
Lenka biega po podwórku i zaczepia młodych chłopaków - robotników. Fajna ekipa! Górale:)
Ona nie rozumie jeszcze za wiele co się dzieje  ale podoba jej się takie zamieszanie. A mnie podoba się teraz ten dreszczyk emocji, nareszcie coś widać! Pęd taki!
Pachnie ziemią wykopaną i drewnianymi deskami. Huśtamy się na huśtawce a ja zastanawiam się kiedy tak szybko minął czas? Jeszcze wczoraj jakby byliśmy gdzie indziej. Te wszystkie zmartwienia, które zaprzątały mą głowę... tak niepotrzebnie.
Jest dobrze, czasem aż tak dobrze że jak głupia myślę kiedy to runie w dół? Bo przecież za dobrze długo być nie może. Szczęście w przyrodzie jest, ale żeby ktoś mógł być szczęśliwy, komuś innemu to szczęście ucieka. Tak myślałam...kiedyś... bo wierzę w szczęście i w marzenia wypracowane... Trzeba tylko dążyć do celu.
Tak długa droga jeszcze przed nami. Lenka będzie pewnie o rok starsza zanim zamieszkamy w tym  naszym domku ze snów. Czy będzie to pamiętać? Te wszystkie przygotowania i te prace? Jej źle nie jest teraz, lubi ten tłum w domu, lubi jak wszyscy jesteśmy obecni, jeszcze chętnie przygarnęłaby ciocię i drugą Babcię.
Tom tęskni za swoim miejscem na ziemi ale nie narzeka przecież. Żyje z myślą że wkrótce to miejsce będzie. A teraz i jemu źle nie jest... to jego znajome miejsce, jego rodzinny dom i jego podwórko! Trawa do koszenia i te grube ściany w domu jak w bunkrze.
Tylko ja się duszę czasem, nie mam swojego miejsca, rzeczy poupychane po kątach a duża część jeszcze w ogóle zostawiona tam, gdzie się wychowałam. Nie mam swojej kuchni i lustra swojego, tylko dla mnie... Po nocy chodzę cicho żeby nie zbudzić nikogo... a noce szybko ostatnio przychodzą. Nie siedzimy sobie już tak długo wieczorami jak kiedyś...
Czuję się mała, bo są inni którzy mnie przekrzykują albo swą silną osobowością albo swoim stanowczym podejściem do życia. A przecież ja mała nie jestem... z grzeczności nie wypada mi być dominującą.
I dlatego kochałam to lato tak bardzo! Spakować się, wyjść, wyjechać... nie problem. W zimie trudniej już i czasu w domu się więcej spędza. Ale zima ta, która ma nadejść pracowita dla nas ma być, a jak jest praca to nie ma czasu na myślenie. Tylko się żyje!
Lenka wrzuca pieniążki w rogi szalunków pod beton by w przyszłości nie zabrakło w naszym domku kasy:))
To podobno taki zwyczaj:)

1 komentarz:

  1. Czas wszystko poukłada, powoli ale do celu, będzie dobrze, będzie bardzo dobrze:)

    OdpowiedzUsuń