wtorek, 12 września 2017

5 minut


Wracam na 5 minut...
oby nie
Nie wiem jeszcze czy dobrze jest wrócić po tak długiej przerwie,
w ogóle nie wiem czy dobrze jest jak się po długim czasie zabieram do czegoś co zostawiłam...
a pisanie zostawiłam
może mam więcej czasu?
nie, to nie więcej czasu
może mi się nudzi w pracy?
nie, nie nudzi mi się w pracy
w domu też mi się nie nudzi
może potrzebuję znowu kawałka swojego miejsca...
może potrzebuje popisać by poukładać, by przystanąć właśnie i pomyśleć.
Tak, chciałabym zatrzymać się na chwilę.
Już nie narzekam na bark czasu, zasuwam.

A przecież lubię analizować, obmyślać, układać. Rozkładać wszystko na czynniki pierwsze. A wieczorem zanim zacznę myśleć na spokojnie to zasypiam snem błogim.
Choć w zasadzie co tu obmyślać?
Pracujemy, mamy co jeść, dzieci zdrowe, mamy na benzynę i na lody i nawet na zachcianki mamy... Poddasze wykończyliśmy. Domek dla dzieci zbudowaliśmy nawet. 
Polityka... już nie analizuję bo to bez sensu i tak nic nie zmienię...
Czasem chciałabym pomyśleć o tym co fajnego uszyć, a może coś własnoręcznie wykonać... ale na pasje czas jeszcze będzie. Tak sobie myślę.

Idzie jesień...
Lato takie piękne było...pachniało słońcem, truskawkami i lawendą.

Upał, basen, bose stopy i lody:) Brudne buzie, owocowe słodycze i opalone ręce:)

Lato kocham właśnie za to bogactwo wszystkiego. Takie krótkie się wydaje bo za mało czasu żeby wszystkim się nacieszyć...



środa, 8 lipca 2015

Siła



Ostatnio humor mi się poprawił w pracy jak przeczytałam że jakiś tata docenił pracę kobiet w domu odkąd sam taką pracę wykonuje. Wcześniej myślał że fajnie byłoby tak sobie posiedzieć przed tv i nic nie robić. Nie wziął tylko pod uwagę tego że posiada trójkę dzieci, z których najmłodsze ma 1,5 roku :D
Uśmiechnęłam się:)
Choć ja mam dwójkę dzieci. Więc w ogóle tych z trójką podziwiam. A czwórka i więcej?!
Podziwiam! Zawsze podziwiałam!

Ja pracuję. Poza domem. Wychodzę na kilka godzin. Nie dzwonię wtedy nawet do domu, chyba że sytuacja tego wymaga. Psychicznie reaguję na całkiem inne bodźce niż w domu. Czasem się martwię wiadomo, ale dzieci nie zostają z nikim obcym więc to jest mój komfort.
I wiem że w domu bym siedzieć nie mogła. Potrzebuję tych kilku godzin by potem wrócić i mieć siłę. To tak kiepsko pewnie brzmi że ja niby uciekam albo coś.
Ale ja na prawdę wracam naładowana.
Mam potem siłę by tłumaczyć i mniej się denerwować, mam siłę by się bawić i nie myśleć o tym że sterta prasowania czeka w koszyku.
Mam siłę by po 22 ugotować zupę na następny dzień bo u nas ostatnio Pola tylko zupy je na obiad. I gotuje ją nawet po 23 bo ta po 22 się przypaliła. Miało być mało, tylko dla dzieci, więc to mało się przypaliło bo zapomniałam.
Mam siłę na huśtawki i piaskownicę. Rowerki i namioty.
Tego czasu mało, popołudnia krótkie, czasem jeszcze wygłupy na łóżku w pidżamach są fajne.
Ten czas chcę doceniać bardziej. Dwa razy bardziej niż gdybym była w domu.
Gdybym była w domu może myślałabym o oknach nieumytych i o tym że za często na obiad jemy spaghetti ostatnio albo pizze.
Ale nie myślę o tym.

I taka równowaga mi się nawet podoba. Choć teraz dom zaniedbany bo wciąż jesteśmy na tarasie, na trampolinie, na trawie, w basenie...
I tak jest dobrze.
Byłoby lepiej gdybym miała czas by się wyspać
I kiedyś pewnie tak będzie...



niedziela, 21 czerwca 2015

A może powrót w samo serce lata??

Stało się...
Usiadłam i piszę.
I to nie z powodu nagłego przypływu czasu. Jego wciąż jakoś za mało, zwłaszcza na spanie.
Choć nie powinnam tak pisać bo dziś akurat wysprzątałam, nagotowałam i podłogi nawet umyte. Wszystko jak chciałam. I gdy przeczytałam maila jednego to nie mogłam nie usiąść i nie napisać. Jutro to już nie byłoby to. 
Dziękuję. Ona wie.
Bo... jakby to nazwać? 
Zostałam doceniona. Zauważona. Tak jakby. 
Bo Ona czeka, napisała mi :)
Świat mnie zadziwia. Coraz bardziej. I ten świat blogowy właśnie zadziwił mnie również.

Pomyślałam że skoro czas tak biegnie to przecież blog jest właśnie po to by ten czas w pamięci zatrzymać.
Nie mogę marnować tego. 

A dzieci tak rosną. 
Lenka pojechała z Babcią pociągiem do moich Dziadków. Mija drugi dzień z czterech a ja? Co będę pisać, mamy wiedzą. Ale co tam ja? Mój Tom to dopiero przeżywa:D

Trudno nadrobić ten czas, kiedy nie pisałam. 
Małe dzieci rosną w brzuszkach moich koleżanek. Kacperek i Theo. Jakże dwie różne historie. I niekoniecznie czeka nas szczęśliwe zakończenie...
Pora roku się zmieniła. Wyciągnęłam ubranka dla Poli po Lence i miałam wrażenie jakbym dopiero co pakowała je w te pudła. 
Tak się cieszę latem! 

Dni najdłuższe. 
To może będę pisać częściej?



Pozdrawiam Was serdecznie!
I oby do potem :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Wyrok

Tak, czasem jest ciężko. Ciężko nie tylko fizycznie. Przytłacza natłok myśli.
Chciałabym czasem usiąść, rozpłakać się, załamać, płakać cały czas, załamać ręce, nie robić nic z bezradności, nie ubierać się i nie wychodzić z łóżka i nie wiem co jeszcze, popaść w depresję...
Chciałabym czasem...
Ale nie mogę!!
Musze żyć, muszę pracować, ubrać dzieci, dać im jeść, pobawić się, wyjść z domu, dbać o męża, muszę w nocy wstać jak któraś płaczę. Muszę, nie, ja chcę to robić. Nie mam czasu i ochoty na załamanie. Kiedyś i tak musiałabym się  z tego wygrzebać, przecież nie można wiecznie siedzieć na dnie.
Może nie ma czasu, może ochoty, może mam męża, który mnie motywuje i dzieci które kocham nade wszystko.
Nie ważne dlaczego ale nie siądę i nie będę płakać. Czasem popłakuje sobie jak jadę autem, sama, codziennie w jednym miejscu. Pamiętam rozmowę z siostrą jak przekazywałam jej złe wieści... w tamtym miejscu jadąc samochodem. Tam płaczę najbardziej, w tym samochodzie.
I jak sobie przypomnę uścisk z nim... taki ciepły a On miał taką delikatną skórę... zabawne ale on nie miał prawie włosów na nogach.
Widzę i słyszę go ciągle wyraźnie.
Nie załamię się bo wiem że On tego by nie chciał.

Dziś ma zapaść wyrok w sprawie wypadku w tamtą noc... Oskarżony przyjaciel nie stanął na wysokości zadania...
Wyrok jakoś mniej ważny, ważne że kończy się to co spać nie pozwala. Przypomniało mi się na nowo wszystko, już mniej boleśnie. Czas oswaja powoli z bólem.
 I choć może czasem przychodzi myśl żeby usiąść i się załamać, nie robię tego....

czwartek, 4 grudnia 2014

Marzenia


" Nie pozwól by Twoje marzenia zarosły chwastami"

Tak sobie powtarzałam kiedyś. Chyba w podstawówce. Nawet książkę chciałam napisać, o marzeniach właśnie. I taki tytuł miała mieć...
Marzenia. Każdy chyba marzy. Jedni o wielkim domu, wakacjach egzotycznych i o górze pieniędzy, inni o zdrowiu albo o ciepłym obiedzie, albo o pracy...
I choć niby nigdy nie definiowałam tego jako marzenia, zawsze chciałam mieć szczęśliwą rodzinę. Taką jak w filmach prawie. Ale nie konieczne ważne by wszyscy byli szczęśliwi, wspierali się, byli dla siebie, kochali się, rozumieli a przynajmniej chcieli się rozumieć.
Moja rodzina.
Mam rodzinę i wszystko robię by było tak jak w tych marzeniach to jednak jest część na którą nie mam wpływu. Po prostu.Rodzina jest duża.
Ostatnio spotkaliśmy się. Prawie wszyscy. Siostra moja wyszła za mąż.Widać różnice pokoleniowe i różnice w ogóle. Ale rodzina ważna nawet gdy trochę inna.
Wzruszyłam się bardzo bo przecież to moja młodsza siostra. Moja jedyna siostra. Teraz już więcej rodzeństwa nie mam...
Widziałam że była szczęśliwa, i ja tym szczęściem się zaraziłam. Teraz ona swoją rodzinę buduje.
I chyba wiem że marzy o tym samym...
By było normalnie.
By na Wigilii każdy z każdym łamał się opłatkiem. Bez łez, chociaż ja zawsze płakałam, ze wzruszenia.
By dzieci nasze miały dobra więź ze sobą.
Byśmy i my miały dobrą więź, taką na zawsze, na dobre i na złe.
By nie było podziałów że mąż to inna rodzina, że mniej ważna...
By okazji do spotkań było wiele
By ona wiedziała że ja a ja że ona zawsze pomoże gdy będę potrzebować
By Babcia wnuki rozpieszczała i słodyczami tyłki im zapychała ze szczerej miłości
By ta Babcia była obecna...
By tragedie omijały z daleka nasze rodziny...
By...
Mogłabym wymieniać... teraz marzę o zdrowiu najbardziej. Dla dzieci. Dla nas też ale jakoś o tym myślę mniej.
Marzyć trzeba i nie pozwolić by marzenia zniknęły. Dzięki nim pniemy się naprzód , spełniamy się i realizujemy. I czasem wystarczą marzenia proste, zwykłe, takie banalne dziecięce...

A teraz?
Mikołaj za pasem. Moje starsze dziecko marzy żeby dostać jojo. Jakie to proste marzenie:)





niedziela, 2 listopada 2014

Ci co zostają...


Nie rosnąć i nie chodzić spać
Przyzwoitości w twarz się śmiać 
Przyjaciół nigdy nie bać się
I z romansów tylko miłość znać
Wierzyć, że można zmienić świat
Nie czuć, jak szybko mija czas
"Żyć nie umierać" słów poznać sens

Nim na opak całkiem zmienią się 


A co z tymi co zostają?
Co z nimi, z nami...
Co po drugiej stronie jest nie wiadomo.
JA wierzę że jest lepiej, po prostu.

Boję się choroby, boję się śmierci
Boję się że zostawię bliskich albo że ktoś z bliskich zostawi mnie... 
Boję się bardzo... Mała się czuję...
Umysł naturalnie wypiera takie myśli bo gdyby było inaczej zwariowałabym, każdy by zwariował...

I choć odejścia są częścią życia nie sposób być przygotowanym.
Więc lepiej żyć, z całych sił!
Mówić ciepłe słowa, przytulać i przepraszać gdy trzeba
by nie żałować...

I o tych co odeszli pamiętać zawsze będę
dlatego kochać bardziej muszę tych co są.
Taka zależność, tak wymyśliłam.
Żaden kwiat i żaden znicz nie zastąpi tego ciepłego słowa które mogę dać teraz.

piątek, 31 października 2014

Lekkość myślenia

 


Napisać zdań kilka przy porannej kawie. Prosto i lekko. Pięknych i mądrych. Chciałabym... 
Nie potrafię...
Głowa wciąż zaprzątnięta tyloma rzeczami.
Czy to z wiekiem zmienia się myślenie? Czy z doświadczeniem? Z ilością dzieci może? Nie wiem ale jedno wiem że chciałabym myśleć swobodniej. Tak jakby.
Mieć nie tylko mnóstwo pomysłów ale i czas by je realizować bo od tych niezrealizowanych głowa puchnie.

Nie lubię chaosu, zdenerwowania i nieładu. Nie chodzi o ład w domu bo twórczy bałagan moich dzieci uwielbiam. Chodzi o ład w głowie i myślach.
Chaos kojarzy mi się z wielkimi zmianami, niekoniecznie na lepsze.

Właśnie chyba tak się czuję. Musiałam to napisać by pojąć.
Boję się zmian. Niby zawsze się bałam ale te, które nadchodzą przerażają bardziej choć mam nadzieję że tylko z pozoru.
Wracam do pracy, wróciłam w zasadzie. Wracam wcześniej.
Wracam bo mogę i chcę. Mimo to się boję.

Przeglądam zdjęcia i myślę sobie gdzie podziały się te wszystkie miesiące?
Faktycznie drugie dziecko ma o wiele mniej zdjęć.
Wściekałam się że Pola nie chce pić mleka z butelki, ani modyfikowanego ani żadnego. Nie mogłam nigdzie się ruszyć na dłużej niż dwie godziny. Wściekałam się i nadal czuję się trochę jak na smyczy ale jednocześnie cieszę że były nam dane te godziny.

Chciałam by Lenka za-klimatyzowała się w przedszkolu. Stało się. Dorosło mi dziecko. Uczy nas piosenek i zabaw. Robi drzewka z papieru i zużywa w ogromnych ilościach kartki zadrukowane z jednej strony, które przyniosłam z pracy.Tak jest bardziej eko.

Już nawet nie narzekam że zmęczona chodzę, że po zmianie czasu dzieci wstają o 5:30. 
Da się to wszystko znieść i jednocześnie docenić.
I ten czas ucieknie szybko. Uciekło lato całe i wiosna.


Tylko przeraża mnie ten pęd. Wszystko gna. Wszyscy...
A ja chciałabym mieć głowę lekką od myślenia...