środa, 8 lipca 2015

Siła



Ostatnio humor mi się poprawił w pracy jak przeczytałam że jakiś tata docenił pracę kobiet w domu odkąd sam taką pracę wykonuje. Wcześniej myślał że fajnie byłoby tak sobie posiedzieć przed tv i nic nie robić. Nie wziął tylko pod uwagę tego że posiada trójkę dzieci, z których najmłodsze ma 1,5 roku :D
Uśmiechnęłam się:)
Choć ja mam dwójkę dzieci. Więc w ogóle tych z trójką podziwiam. A czwórka i więcej?!
Podziwiam! Zawsze podziwiałam!

Ja pracuję. Poza domem. Wychodzę na kilka godzin. Nie dzwonię wtedy nawet do domu, chyba że sytuacja tego wymaga. Psychicznie reaguję na całkiem inne bodźce niż w domu. Czasem się martwię wiadomo, ale dzieci nie zostają z nikim obcym więc to jest mój komfort.
I wiem że w domu bym siedzieć nie mogła. Potrzebuję tych kilku godzin by potem wrócić i mieć siłę. To tak kiepsko pewnie brzmi że ja niby uciekam albo coś.
Ale ja na prawdę wracam naładowana.
Mam potem siłę by tłumaczyć i mniej się denerwować, mam siłę by się bawić i nie myśleć o tym że sterta prasowania czeka w koszyku.
Mam siłę by po 22 ugotować zupę na następny dzień bo u nas ostatnio Pola tylko zupy je na obiad. I gotuje ją nawet po 23 bo ta po 22 się przypaliła. Miało być mało, tylko dla dzieci, więc to mało się przypaliło bo zapomniałam.
Mam siłę na huśtawki i piaskownicę. Rowerki i namioty.
Tego czasu mało, popołudnia krótkie, czasem jeszcze wygłupy na łóżku w pidżamach są fajne.
Ten czas chcę doceniać bardziej. Dwa razy bardziej niż gdybym była w domu.
Gdybym była w domu może myślałabym o oknach nieumytych i o tym że za często na obiad jemy spaghetti ostatnio albo pizze.
Ale nie myślę o tym.

I taka równowaga mi się nawet podoba. Choć teraz dom zaniedbany bo wciąż jesteśmy na tarasie, na trampolinie, na trawie, w basenie...
I tak jest dobrze.
Byłoby lepiej gdybym miała czas by się wyspać
I kiedyś pewnie tak będzie...



niedziela, 21 czerwca 2015

A może powrót w samo serce lata??

Stało się...
Usiadłam i piszę.
I to nie z powodu nagłego przypływu czasu. Jego wciąż jakoś za mało, zwłaszcza na spanie.
Choć nie powinnam tak pisać bo dziś akurat wysprzątałam, nagotowałam i podłogi nawet umyte. Wszystko jak chciałam. I gdy przeczytałam maila jednego to nie mogłam nie usiąść i nie napisać. Jutro to już nie byłoby to. 
Dziękuję. Ona wie.
Bo... jakby to nazwać? 
Zostałam doceniona. Zauważona. Tak jakby. 
Bo Ona czeka, napisała mi :)
Świat mnie zadziwia. Coraz bardziej. I ten świat blogowy właśnie zadziwił mnie również.

Pomyślałam że skoro czas tak biegnie to przecież blog jest właśnie po to by ten czas w pamięci zatrzymać.
Nie mogę marnować tego. 

A dzieci tak rosną. 
Lenka pojechała z Babcią pociągiem do moich Dziadków. Mija drugi dzień z czterech a ja? Co będę pisać, mamy wiedzą. Ale co tam ja? Mój Tom to dopiero przeżywa:D

Trudno nadrobić ten czas, kiedy nie pisałam. 
Małe dzieci rosną w brzuszkach moich koleżanek. Kacperek i Theo. Jakże dwie różne historie. I niekoniecznie czeka nas szczęśliwe zakończenie...
Pora roku się zmieniła. Wyciągnęłam ubranka dla Poli po Lence i miałam wrażenie jakbym dopiero co pakowała je w te pudła. 
Tak się cieszę latem! 

Dni najdłuższe. 
To może będę pisać częściej?



Pozdrawiam Was serdecznie!
I oby do potem :)