wtorek, 17 września 2013

To co piękne



Uwielbiam
uwielbiam zapach włosów świeżo po umyciu, jej bo moich powąchać nie potrafię
uwielbiam dotyk jej rączki na moim policzku o 4 w nocy
uwielbiam uśmiech i śmiech głośny
uwielbiam jak nie potrafi "s" powiedzieć na początku wyrazu ale na końcu lub w środku już tak
I niewyobrażenie uwielbiam jak zdrabnia:  "mamusieczko", "tatusieczku", "brzuszeczku"

I myślę sobie że daje nam słońca promień w pochmurny dzień
uśmiech na twarzy gdy łzy cisną się do oczu

Jesień za oknem, kolejna nasza wspólna
czas biegnie szybko, rośnie w oczach to co chcielibyśmy by na chwilę stanęło w miejscu.
Nie sposób nad wszystkim zapanować
nie sposób zatrzymać wspomnienie na zawsze, choćby w kadrze, nie sposób

Uczę się widzieć piękno
na nowo jakby się uczę
Chciałabym tak jak Ona widzieć robaczka ładnego, kwiatuszka małego czy zwykły listek 
zachwycać się nad nim i uśmiechać
tańczyć w deszczy gdy tylko tatuś pozwoli i ktoś zechce popatrzeć
bo patrzeć ktoś musi przecież i bravo bić...

Zwykłe małe rzeczy są piękne, cieszą i radują. 
I czasem myślę że być dzieckiem warto cały czas
by widzieć
by czuć
by chłonąć 

Ja widzę deszcz, który ma padać cały tydzień
Ona widzi kałuże i niezłą zabawę!
ja widzę otwarty wykop, pełno wody i błoto bo glina na podwórku
Ona widzi jeszcze lepszą zabawę!!
Ja widzę kolejne tygodnie nie w naszym domu
Ona widzi to co jest teraz!! A jest zabawa!

Czyż nie jest pięknie?





 



poniedziałek, 2 września 2013

Nudy...



Temat domu wraca jak bumerang. Wciąż, na nowo...
Nudne to staje się.
Nie mam już w sobie wielkiego entuzjazmu na hasło "sprzątanie"
nie mam już cierpliwości powoli.

I mimo wszystko uśmiecham się pod nosem choć już mnie nosi
uśmiecham się bo chyba sama bym tego nie wymyśliła lepiej, tzn zawilej, bardziej skomplikować chyba się życia nie dało...

Obserwacje archeologa na naszym podwórku trwają, oby skończyło się tylko na "śmietniku", który ktoś musiał zakopać jakiś czas temu. Badania archeologiczne musimy prowadzić w trakcie prowadzenia robót ziemnych związanych z budową wodociągu stąd całe zamieszanie.
Brzmi jakoś tak mało realnie.
Ale bardziej realnym się stało gdy stanęłam przed obowiązkiem spełnienia wszystkich formalności.
Muzeum poprosić musiałam by przyjęli ewentualne nasze znaleziska. Zabytki. Co tam niby znajdziemy.
Zgodzili się przyjąć umyte, opisane i zapakowane.
I dziś mogę doradzać.
W tydzień załatwiam rzeczy do załatwiania w miesiąc.

Może to mój stan powoduje że nikt mi nie odmawia. Ale telefonicznie załatwiam też wiele i da się. Jednak!

Jutro zmieniamy organizację ruchu na głównej drodze przy naszym wjeździe, znaki, zajęcie pasa, barierki a wszystko to po to by w końcu wpiąć się do głównego wodociągu.I tu też policja musiała zaopiniować projekt, zarządca musi wydać zgodę, my musimy zapłacić...
I obym za tydzień mogła napisać że mieszkać możemy... Szambo wkopiemy i spać tam będziemy, oby...

A tymczasem zburzyliśmy inny budynek obok naszego domku, stodołę.
Kuchnia moja żyć zaczęła odkąd sprzęty działają.
Mamy drzwi wewnętrzne, Lenka ma meble, okna pomyłam i firanki wiszą.
Mąż mi szafę w sypialni złożył zanim nie przebił nogi gwoździem przy rozbiórce stodoły.

Wróciłam do pracy
wakacje spędziliśmy pracowicie
Dni biegną i lato się kończy...

Nudy, rzekłabym
nudy choć tyle się dzieje i ogarnąć nie jestem w stanie wszystkiego
mimo wszystko nudy
bo tyle to trwa że już nudne się stało...



 Z Lenką wesoło! Dzidziuś puka cichutko a Lenka ciągle tuli "brzuszeczka"!
Zdjęcia pierwsze z brzuszkiem zrobiła Basia. Dziękujemy Cioteczko!!