sobota, 27 października 2012

Wspomnienia malutkie

Dzisiaj mam dzień wspomnień...
Tak mnie wzięło jakoś.

Ale tyle tych wspomnień jest że aż trudno opisać choć  część.
Wszystko takie ważne i wszystko tak bardzo wpłynęło na moje życie.
Niepełna rodzina, przeprowadzka w połowie podstawówki, katolickie liceum, studia techniczne...
Olaboga! A ilu ludzi po drodze, takich wyjątkowych, niepowtarzalnych, jedynych i oryginalnych...

Aż trafiłam tu, spokojna okolica, "peryferie miasta".
Rodzinę już mam.
A jeszcze 5 lat temu moje życie było takie do góry nogami odwrócone.
Nic nie dzieje bez powodu. Wszystko ma swój cel.

Tak sobie tłumaczę to życie czasem.

 I jak maila dostaję od "kogoś" albo wiadomość jakąś to aż miło i ciepło na sercu się robi.
Czasem żałuję że nie mogę wsiąść do auta i pojechać, pogadać przy kawce, przytulić, pocieszyć.
Pobyć po prostu bo komuś samotność doskwiera.
Pomóc bo tyle problemów na głowie i dzieci chore.
Odwiedzić bo tak rzadko się widujemy...
Bo za daleko, bo dziecka nie ma z kim zostawić, bo praca, bo czasu brak...
A bratnie dusze to się przecież rzadko spotyka...

Ale dziś świat przyjazny komunikowaniu jest.
Takie znajomości są i zawsze będą. Choćby milczenie było długie.
Tylko ten czas nieubłagany biegnie.
I gonię go.


A tak wyglądałam mniej więcej w wieku Lenki!
Czyż nie podobne jesteśmy?

czwartek, 25 października 2012

Deszcz i choroba


fot.Basia Piotrowska



Choroba nas rozłożyła!
Czas znowu leci jak oszalały. Jestem w domu od poniedziałku i jakoś jakby mniej go było.
Lepiej jednak organizuje się czas gdy grafik zajęty do granic możliwości...
Ale wybaczyć sobie mogę.

Usłyszałam ostatnio:

<<Kobieta ma katar a mężczyzna jest chory na katar>>

Uśmiałam się do łez!

Oj! Mój Tom nie należy do tych co się rozczulają nad sobą ale jakoś mnie to rozbawiło przeogromnie.
Choć nie powinno, miałm kryzys. Zła byłam że nie mogę tej choroby wyleżeć. Męczyłam się okropnie i nie mogłam nic zrobić... bo kto zrobi tą całą resztę??

Tak. Należę do tych osób co jak nie zrobią sami to nie wierzą że ktoś zrobi to lepiej albo choć równie dobrze.

Instalacja elektryczna zrobiona w domku. Szybko bo kuć nic nie trzeba było więc chłopaki sprawnie się uwinęli. Okablowali nas. Nie znam się na tym ale lubię mieć wszystko pod kontrolą. Wypytywałam, dociekałam.
I wyśmiali mnie! No nie tak wprost! Ale prawie.
I obiecałam że już w nic się nie wtrącam!

A ten ostatni weekend tak piękny i słoneczny był chyba na zapas. Trzeba było nasłonecznić się bardzo bo teraz to już tylko deszczowe dni póki co.
Czekamy na słońce...
Jeszcze niedawno trawa tak pięknie zielona była...


 A w lecie to nawet deszczowe dni jakieś piękniejsze się wydają...


fot. Basia Piotrowska



fot. Basia Piotrowska



niedziela, 21 października 2012

Jesienny weekend tak piękny!

Dlaczego lato tak krótko trwa a zima i te wszystkie zimne dni ciągną się nieskończenie??
Tak mi szkoda lata. Jesień jest piękna zwłaszcza w taki weekend jaki był. Słoneczna, ciepła i miła bardzo dla oka, dla ducha i ciała:)

Moje dziecko umiłowało sobie ostatnio plac zabaw. Bardzo! "husiu, husiu" ciągle woła!
Na samej huśtawce spędza może minutę ale i tak to "husiu" jest najważniejsze.
No i tym sposobem nie możemy nigdzie wyjść bez wstąpienia na plac zabaw. Bo plac zabaw jest tuż obok i widać go z daleka.

Martwię się tylko co będzie zimą.
Ale póki co to ja myślę że szybko wiosna będzie!

 Bo ja bez słońca żyć nie potrafię!

Poza placem zabaw ten weekend owocował w odwiedziny znajomych. Wszyscy chcą zobaczyć jak to w 3 tygodnie powstał dom! Stoi, przykryty dachem, z oknami pięknymi i drzwiami, weranda moja też już prawie gotowa :)
Jutro przychodzą elektrycy i instalatorzy wody. I taka dumna jestem!

I pokaże Wam go może kiedy indziej :)







sobota, 20 października 2012

Karty

Nie będę pisać wiele bo pogoda tak piękna że aż szkoda w domu siedzieć.
Wieczorami umilałam sobie czas ostatnio. Robiłam karty podarunkowe dla Agi. Mamy taki niepisany układ że ja robię jej karty a ona gdy znajdzie czas to zrobi ponownie modelkę z mojej Lenki i stworzy przepiękne zdjęcia:)
A tymczasem ja tworzyłam papierowe karty podarunkowe:)





poniedziałek, 15 października 2012

Gorsze dni...


Są czasem dni... te gorsze.
Takie jak ostatnio.
Takie, wydawałoby się, normalne ale jakieś smutkiem przepełnione, żalem i złością zarazem.
...bo ten świat czasem taki niesprawiedliwy... a ja mogłam inaczej ułożyć pewne rzeczy w życiu....
Są. I nic nie potrafię z nimi wtedy zrobić.
Nic.

Jestem zła na cały świat za nic konkretnego, za samo istnienie chyba.
Trwam wtedy tylko.
Schowałabym się pod kołdrą i przeczekała... 
Wymuszam jakieś ludzkie odruchy, na siłę staram się coś robić żeby nie spaść całkiem. W otchłań...
A każda próba kontaktu ze mną jest daremna.

Są takie dni również kiedy stan euforii sięga tak wysoko, że ktoś musi mnie sprowadzać na ziemię bo jakby chodzę po chmurach... Skrzydła mi rosną i śpiewam pod nosem...
To te najlepsze dni... najszczęśliwsze.
Każda drobnostka przynosi wiele radości, bo wtedy cieszyć się jest jakoś łatwiej ze wszystkiego. 
Problemy są malutkie i żyje się jakoś lżej. Cieszy każdy uśmiech dziecka i ciepło bliskości męża.

I nie potrafię łagodnie przejść z jednego stanu do drugiego. Granica jest ostra!
Jednego dnia jestem na dnie by następnego już skakać z radości.
Nie wiem dlaczego tak jest. Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kobiece humory? Nie. 
I zła jestem na siebie...
A przecież życie jest jakie jest ale ma w sobie urok wyjątkowy. I nie mam źle w życiu. 
Inni mierzą się z wielkimi problemami, tragedie przeżywają...
A ja patrzę codziennie na kochane twarze, marzenia spełniam i mam na co czekać...



 


piątek, 12 października 2012

A różności takie...

Czas biegnie. Biegnie tak szybko że nawet nie mam kiedy przystanąć na chwile. Nie piszę. Oglądam tylko i myślę... Jak Wy to robicie?? Przecież moje życie nie jest jakieś inne bardzo. Ja to powinnam nawet mieć więcej czasu... tak myślę... A ciągle mi go brak. Ciągle niedospana chodzę. 

Perfekcyjna to ja nie jestem, o nie!

A tu kolejny tydzień dobiega końca. Pisałam tydzień temu. Marna statystyka. I w sumie to o niczym nie napiszę. Bo niby o czym? Domek się robi, fajnie to wszystko już wygląda! Drzwi są, okna prawie, dach też:) To drewno dookoła na podbitce podoba mi się chyba najbardziej i moja weranda:)

Minął mi już chyba stan euforii, cieszę się nadal, a jakże! Ale widzę ile jeszcze trzeba włożyć pracy i czasu.


Lenka biega i pokazuje wszystkim gdzie będzie stało jej łóżko a że wyobraźni to ona przestrzennej po mnie chyba jeszcze nie ma, to pokazuje na ścianę - "tuuu" woła i palcem w ścianę stuka!

A serce me rośnie jak się śmieje gdy wracam do domu z pracy, choć tatusia wita "czulej", taka to już ich więź. Ale posiedzenie w samochodzie musi być, codziennie:)


I czego brakuje mi ostatnio bardzo to właśnie czasu, żeby mieć go na zabawę, wygłupy i na odpoczynek. A fajnie jakby znalazł się jeszcze na pogaduchy przy kawce. Bo jakoś nikt mnie nie odwiedza ostatnio.
No i na te moje niby karteczki wyszywane. Bo chciałabym już świąteczne zacząć robić. 
A ostatnio była taka, z okazji narodzin:


Ale już weekend prawie, już prawie wychodzę z pracy... prawie...
Może nadrobię ten czas, może złapię go troszkę w torebkę i zatrzymam na tydzień, na kryzys jakiś, na niedospanie albo popołudniowe zabawy... może ...
może napiszę więcej... w czasie weekendu
tak myślę...

piątek, 5 października 2012

O przyjaźni słów kilka...

Tak lubię otaczać się dobrymi ludźmi... tak lubię...
A nawet jeśli Ci najlepsi są daleko to i tak jakoś ich potrzebuję... dają siłę, dają radość!

Moje przyjaźnie największe zostawiłam gdzieś dalej, nie ma ich tu gdzie mieszkam. Są tu nowe, równie ważne. Dzięki temu że życie tak się potoczyło i miałam dwa domy, mam też przyjaciół jakby dwa razy więcej. Bo prawdziwych przyjaciół przecież nigdy nie ma za wielu. A ja mam ich takich porozrzucanych po Polsce, po świecie. 
Wystarczy czasem sms, słów kilka dobrych i od razu dzień przyjemniejszy. W przyjaźni prawdziwej nie ważne są częste kontakty. Wystarczy czasem jedno zdanie i już wiem że jest coś nie tak, wystarczy też jeden telefon by od razu poczuć się lepiej... słów kilka pocieszenia i wsparcia a czasem jedno zdanie by pokazać że wielka radość nadeszła w Życiu!!
Parę słów ciepłych i miłych... wystarczy.

I chciałabym żeby i Lenka moja miała w życiu prawdziwych przyjaciół, takich jak ja mam. Takich na których zawsze i wszędzie mogę liczyć choć milczenie nasze długo trwa.. Wiem że gdyby nie moje przyjaźnie pewnie nie byłabym tym kim jestem dziś.

A Lenka właśnie straciła pierwszego przyjaciela. SMOCZKA. 

No zepsuł się. Celowo nie wymieniałam go na nowy już od dłuższego czasu. Wiedziałam że ten dzień musi nadejść. Związana z nim była głównie na wieczór, dnie całe spędzał samotnie. Ja, matka okrutna, czekałam na dzień kiedy go zniszczy, przegryzie, sama. Przyszedł. Nie było łez i płaczu bo nawet nadgryziony nadawał się do ssania. Ale taki byt miał tylko 3 dni, rozpadł się całkiem, nie zostało nic za co można by go złapać w buzi. Śmiech! Tak uśmiała się jak go zobaczyła! Zasnęła jakoś bez większego problemu tylko buzia nie mogła jej się zamknąć tak się rozgadała. Ale w nocy był kryzys. Płacz i żal! Straszny, a mnie wyrzuty sumienia ogarnęły choć wiedziałam że jeśli nie teraz to potem będzie jeszcze trudniej. 
Poprzytulałyśmy się, zasnęłyśmy. 

Tak było wczoraj a dziś już noc przespana bez płaczu. Tylko ten smoczek "kikucik" zostawiony i leży sobie żeby wszystkim pokazać co się stało. 
Jest dzielna, dumna jestem z niej. 
I mam nadzieję że prawdziwych przyjaciół nigdy jej nie zabraknie.

Moja przyjaźń taka była kiedyś...

czwartek, 4 października 2012

o Lence...

Już dawno miałam napisać coś więcej o mojej córeczce! Spełnienie marzeń mych i mego Toma.
Ciążę całą czekaliśmy jak na wielki nasz skarb! Wielki dar!
Cały świat się przewartościował, wszystko teraz ma znaczenie z nią i dla niej... Skrzydła urosły mi jak nigdy!
I miałam napisać ale nie napiszę... brakuje czasu a czytać i tak nikomu się nie chce:)
Zdjęcia tylko dam. Sesja zrobiona jakiś czas temu przez Agnieszkę .Kocham te zdjęcia i się z wami podzielę:)