piątek, 27 lipca 2012

Nareszcie...

Wyczekany, wypragniony i wymarzony już URLOP! Nareszcie!
Za wiele nie napiszę bo muszę przespać się choć kilka godzin przed podróżą, Mój Tom nie jedzie (dojedzie pociągiem we wtorek). A kilka dobrych godzin czeka nas w samochodzie. Lenka spi, może jakoś zniesie podróż. Tam tyle wrażeń ją spotka!! Ach! Już się doczekać nie mogę jak zobaczę ją biegającą za Dziadziem i oglądającąte jego gołębie:))
Lubelskie już na nas czeka a najbardziej to moi dziadkowie.
Ja też czekam na spotkanie z nimi, z przyjaciółmi, z tymi łąkami i ze wspomnieniami trochę. Tam piękne chwile przeżywałam...
W końcu to lato i wakacje więc może mnie być mniej tu.
Ach!

wtorek, 24 lipca 2012

Codzienność

Zwykła codzienność jest piękna... Tak mówią i to prawda tylko trzeba rozpoznać w niej siebie, spełnić się w tej codzienności.
" Jeśli kochamy to, co robimy, niewola zamienia się w wolność. 
Jeśli nie kochamy swojej pracy, to lepiej zmieńmy zajęcie." 
 /P.Coelho/
Niby te dni takie podobne do siebie, niby zwyczajne. A przecież wyjątkowe, bo nasze. Chwile są tak ulotne, nie wróci ten sam uśmiech na twarzy dziecka mego co przed chwilą i to spojrzenie, gdy wie że pewnych rzeczy robić nie wolno a mimo to chce spróbować i zobaczyć jak zareagujemy. Za każdym razem to spojrzenie jest inne. A próbuje wiele razy.
Ten błysk w oku gdy wracam z pracy. Wiem że tęskniła, ja również stęskniona jestem okropnie. Codziennie wita mnie inaczej. 
I ciepłe słowa mojego męża, mówi niewiele ale pięknie o życiu, a tak bardzo zmieniło się nasze życie ostatnio.
I chodzę do tej mojej pracy. Nie muszę zostawiać Lenki z obcymi. Mam to szczęście. Jest nas więcej. A praca daje mi poczucie spełnienia, tak jak spełniam się jako matka, tak i w pracy się spełniam - pani inżynier:)) I dumna jestem że tak jest, że mimo zmęczenia bawimy się do nocy na dworze, kąpiemy w basenie, robimy babki z piasku. A potem mimo jeszcze większego zmęczenia posprzątam, poprasuje i film nawet jakiś obejrzę, podłubię to "rękodzieło" swoje:) Bo to nasza codzienność.
I nie zamieniłabym jej już na nic.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Emocje!! Emocje!

Ach! Ostatnio takie emocje mną targają! Łatwo się wzruszam, zawsze tak było, wyje jak zobaczę babcię moją co tuli Lenkę na zdjęciu i tak mi się tęskni do niej. I zaraz płaczę. A tęsknie nie tylko do Dziadków. Tęsknie za przyjaciółmi, którzy zostali tam gdzie chodziliśmy do szkoły a ja przecież ze Śląska byłam to i na ten Śląsk wróciłam na studia. Najbardziej to chyba tęskno mi za Lusią mą. Zbyt rzadko ostatnio się widujemy. Miało być inaczej. Świat tak się skurczył dzięki samolotom a my jakby rzadziej coraz. Na chwile tylko. Dzieci swoje oglądamy na zdjęciach a przecież miało być inaczej, te dzieci miały się znać. Tak marzyłyśmy... Nadrobić tego się chyba nie da...Tak nas los rozrzucił i szkoda trochę...
I czytam więcej ostatnio historii ludzkich. I też się wzruszam. Bo czasem to jakbym własne myśli czytała, tak podobne te życia. I marzenia przecież podobne u każdego. Zdałam sobie sprawę że pomimo iż tylu ludzi dookoła mnie, muszę sięgać gdzieś dalej, głębiej...
Nie napiszę co robiłam przez weekend, a zrobiłam wiele:) jestem dumna  ale o tym kiedy indziej.
Mam tyle myśli w głowie, tyle radości, która miesza się ze złością, tyle szczęścia miesza się ze zmęczeniem, tęsknotą.
I zatkało mnie na kilka dni. Nie wiedziałam co pisać, bo wszystko wydawało mi się płytkie i małe. Dalej się wydaje. Ochłonąć muszę, ogarnąć,
I w nocy budzę się z bólem głowy i zębów jakbym przez sen ściskała szczękę z całych sił. A przecież nie czuje się zestresowana... Może czasem niezrozumiana... ale to mniej ważne.
A jak klatki zdjęciowe widzę obrazy z mojej przyszłości jakby. Z przyszłości bo bardziej idealne życie. Takie wymarzone i cudne.
Wciąż czuję się jakby zawieszona, nie idę naprzód, nie robię pewnych rzeczy bo czekam... na swoje. Nie gotuję tego co chcę bo nie jestem u siebie i gotuje ktoś inny, nie sprzątam domu jak chce poza swoim pokojem bo nie jestem u siebie, nie wdrażam swoich sposobów na życie, nie urządzam i nawet już nie kupuje rzeczy które bym chciała kiedyś mieć bo nie mam miejsca na ich trzymanie. Odkładam na potem, jak będziemy u siebie to wtedy wszystko nadrobię. Tak sobie tłumaczę...
I męczy mnie to czasem bardzo. Męczy bo jestem w tym myśleniu sama. Bo nikt mnie nie rozumie. Bo przecież wszystko zmierza ku dobremu więc po co się zadręczam...
 I zamykam się w łazience żeby popłakać a żeby nikt nie widział bo w domu dużo ludzi. I sił brakuje czasem żeby walczyć o swoje. Wciąż wydobywam nowe pokłady energii żeby zwyciężyć. Ale męczę się zbyt szybko, odpuszczam trochę. Już sama nie wiem czy lepiej jest wykrzyczeć co mnie boli czy poupychać po kątach te bóle i poczekać, zobaczyć co będzie. Czy jak coś bardziej chowam w sobie to mniej boli? Chyba nie. Ale jak wykrzyczę to cierpią inni...
Chciałabym być dzieckiem... i nie martwiąc się o jutro, o dziś, o figurę, siedzieć i jeść lizaka...
fot. Aga Ciszewska

piątek, 20 lipca 2012

Burza i tęcza...

Wczoraj był jeden z tych "ciężkich" dni. Po południu na chwile czas się zatrzymał. Musiałam chwilę przemyśleć co robić i jak, i czy da się to jakoś załatwić. Nerwy puściły i łzy też były. Lenka tuliła.
Dziś jest lepiej.
Wszystko za sprawą "urzędniczki". Nie dostaliśmy pozwolenia na budowę. I nie było by może tak wielkiego żalu z mojej strony, gdyby owa pani urzędniczka tydzień temu nie zadzwoniła i nie mówiła że wszystko jest ok poza jedną mapką, jak ją doniesiemy to pozwolenie przed jej urlopem będzie. Mapkę donieśliśmy, pani idzie na urlop tylko nasze pozwolenie cofnięto bo jakieś przepisy, bo ochrona przeciwpożarowa, bo odległość szamba od deszczówki.... A ja jak Lenka moja kochana nie jestem cierpliwa, jak coś chcę to najlepiej już albo chociaż zaraz. Byłam gotowa na poprawki, na uzupełnienia ale nie po telefonie że wszystko ok. Odetchnęłam wtedy z ulgą, pomyślałam "uda się"! Oj uda się tylko nie od razu.
Lekcja pokory.  Albo sprawdzian niezapowiedziany. Marnie go zdałam. Pokorna to jestem dzisiaj. Spokojniejsza i już mniej nerwowa.
Jak burza wczoraj przeszły przez głowę myśli, a potem tęcza, żeby rozweselić, pokazać że świat jest i tak piękny, mimo wszystko...

Jak w życiu. Po burzy... kolorowa tęcza...
W myślach już urządzam ten dom. Ciągle rozmawiamy z Lenką że będzie miała pokój, że będzie inaczej bo nie będzie tylu osób dookoła. A Kala, moja siostra, pyta dziś przez telefon: "po tych ostatnich akcjach z trąbami dalej chcecie ten szkielet?". A co my mamy teraz zrobić? Jasne że chcemy, i wierzyć będę głęboko że nic się nie stanie.
Taka z fioletem...
Dziś piątek, ciężko się wstawało ale wesoło bo Lenka  buszowała po brzuchu i to ona zamiast budzika otworzyła moje oczy (Tom do pracy wymknął się wcześniej). Dziś lepszy dzień i komentarze pierwsze były:)
I jak myślę o tych wszystkich bratnich duszach, o tych życzliwych osobach daleko a jednocześnie tak blisko to uśmiecham się szczerze.

czwartek, 19 lipca 2012

Lato, lato

Gdzie to lato się podziało? Gdzie te upały? Wszyscy marudzą. Jak gorąco, bo za gorąco, jak zimno  bo za zimno. Ech! A ja jak mawia moja babcia Kazia "wolę dwa lata w kupie jak jedną zimę":))
Choć wiek mój sprzyja już temu że niekomfortowo odczuwam wysokie temperatury. Ale w końcu jestem letni znak więc lato i woda to mój żywioł.
I już czekam na te nasze wakacje z niecierpliwością. Choć tyle rzeczy na głowie. Czekam na morze, fale i zachód słońca, tak jak dwa lata temu gdy byliśmy tam tylko we dwoje jeszcze:)
Ale wcześniej wyjazd do Dziadków. Oni tak bardzo czekają już żeby znowu zobaczyć Lenkę. A ja tak bardzo czekam żeby zobaczyć moją Lusieczkę i Alusia:))
W pracy ostatnie sprawy do pozamykania, jeszcze przyszły tydzień na dokończenie wszystkich zaległych spraw, zakupy i .... witaj Lubelszczyzno! Tam przecież tylu moich znajomych! Ten krajobraz płaski i kolorowy... kocham go! Choć nie chciałam tam zostać, choć nie widziałam tam perspektyw na życie, kocham tam wracać. Na wakacje. Na chwile.
Bez internetu. Tylko dużo łąk i rzeka. Tam zawsze miałam czas żeby porozmyślać nad życiem. No i jedziemy małą ekipą:) Będzie wesoło! Dziadkowie będą mieli kilka dni na wariackich papierach! Potem tylko powrót na dwa dni, poprać rzeczy, przepakować, nowe zakupy i witaj morze!!
Piękne to życie jak widać je w takich kolorach!! Wakacyjnych!
Potem zostaną same obowiązki.
Tylko niech wróci to lato! Te ciepłe dni! Żeby było fajnie!

wtorek, 17 lipca 2012

Robótki

W nawiązaniu do wczorajszego posta, jak to jest ciasno w życiu dziś chciałam napisać o tym co robię w czasie "wolnym". O ile go mam a w zasadzie na siłę go znajduję.
Ostatnio to prawie każda "mama" siedząca w domu coś tam robi. Dla siebie, dla innych, na sprzedaż. A ja też bym chciała, choć pracuję zawodowo i czasu mam mało. Ale zaczęło się jak jeszcze byłam na urlopie macierzyńskim. Moja dobra koleżanka z liceum ciągle raczy mnie obdarowywać rzeczami zrobionymi własnoręcznie, pięknymi zresztą. A ma dwoje dzieci! Już kiedyś pomyślałam że przecież ja też potrafię dłubać, potrafię coś stworzyć oryginalnego. Ale jak już to ma to być na prawdę coś oryginalnego!
Zaczęłam na Święta, podpatrzone u Cioci bombki z cekinów! HIT! Potem kartki na Wielkanoc z haftem. Fajnie wyszło więc i inne się zaczęły. Na ślub, narodziny... A teraz nowe pomysły w głowie mi siedzą. Tylko ten czas, żeby było go więcej. Nie da się zrobić wszystkiego, a ja bym chciała... Materiały kosztują ale nie dużo, to nic w porównaniu z satysfakcją jaką potem posiadam!

I zazdroszczę czasem tym mamom co w domu siedzą, czasu mają więcej, tworzą z pasją coś swojego...
I ja wkrótce może będę to robić częściej. W lecie nie ma czasu na siedzenie w domu, zwłaszcza dla takiego dziecka jak Lenka. Przyjdą kiedyś chłodniejsze dni to i czas się znajdzie.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Robi się ciasno

Ciasno...
To, że przytyłam to już nie nowość. W ciąży tak ładnie wyglądałam a potem jakoś tak za dużo sobie pozwoliłam i pozwalam do dziś. Na razie chyba nie dorosłam jeszcze żeby się katować i chudnąć. Bo zrzucenie paru kg w moim przypadku to nie lada wyczyn.
Ale bardziej ciasno robi się w życiu. Za dwa tygodnie urlop, a tu pozwolenie na budowę na dniach, trzeba zamawiać okna, drzwi, kuchnię, kierownika budowy no i kredyt! Jestem taka dumna że tak fajnie i szybko wszystko nam idzie...Z wakacji nie zrezygnujemy. Nie chcemy. Należy nam się trochę odpoczynku a Lence dobrze zrobi morski klimat. Już dawno postanowiliśmy że obojętnie na jakim etapie będziemy to na wakacje jedziemy.
Damy radę. Może być jeszcze ciaśniej.
Ale w tym wszystkim musimy znaleźć czas dla siebie. Ostatnio żyjemy tak mechanicznie. Od rana do wieczora, bez dodatkowych emocji i wrażeń. Jedyne wrażenia dostarcza nam Lenka. Bardzo to fajne ale żeby nie stracić świeżości od czasu do czasu potrzebujemy chyba czegoś "własnego".
Będzie się działo... Już widzę to wszystko oczyma wyobraźni... I doczekać się nie mogę...

środa, 11 lipca 2012

Nerwy...

Och! Zawsze byłam nerwowa. Ale odkąd na świecie pojawiła się Maleńka Istota trochę mi przeszło, tak myślałam bynajmniej. Ale mam nerwy czasem (np dziś)!! I nie na moją Maleńką Dziewczynkę, która też czasem doprowadza do szału ale na innych, na świat i moją niemoc!
Dałabym sobie oskara czasem za to jak dobrze gram kogoś kim nie jestem tylko dlatego że nie chcę wywoływać burzy. I nie wywołuję, tylko czasem okropnie wytrzymać nie mogę. Zduszę tę złość w sobie, popłaczę potem i minie. Ale ta niemoc mnie dobija!
A o co chodzi?? Ech, nie chcę opisywać. Ale nie bez powodu krąży mnóstwo głupich kawałów o teściowych. Trzymam się jak mogę, byle by wytrzymać kilka miesięcy. Potem będziemy już tylko MY!
Dziecko moje już śpi, mąż w pracy do 22 a ja zamknęłam się w pokoju i nie chce mi sięz nikim gadać. Przejdzie. Zawsze przechodzi.
Jutro na szczepienie więc czeka mnie dzień pełen emocji. Bo ja to przeżywam wszystko bardzo. Tak jak nerwowa jestem, tak samo jestem wrażliwa...

poniedziałek, 9 lipca 2012

Urodziny

Stało się! Wczoraj stuknęła mi 30-tka!! Kiedyś wydawało mi się że Ci co mają 30 lat to starzy ludzie już, bez wyobraźni, bez poczucia humoru. Ale jak patrzę na świat, na moja mamę to myślę że niektórzy i po 50-tce się nie zmieniają.
Jak się ma dzieci to widać jak czas ucieka. Jak wszystko szybko rośnie i dorasta.
W ciążę zaszłam mając 28 lat, 29-te urodziny obchodziłam jak Lenka już była na świecie. teraz poleci jak z górki! Tyle rzeczy chciałabym robić. Mam tyle pomysłów w głowie. Tylko czasu brak i sił. Zwłaszcza teraz, gdy lato i pogoda taka że nie ma mowy o siedzeniu w domu.
Uśmiech Mojej Lenki wynagradza wszystkie bolące oczy ze zmęczenia i niewyspania. To już tak jest że jak się jest mamą, robi się rzeczy nieprawdopodobne. Ale przecież tak zwyczajne...

czwartek, 5 lipca 2012

Nowy dom

Dzisiaj trochę o naszym nowym domu. O tym wymarzonym. I tak nie będzie taki idealny jak sobie kiedyś wyśniłam, a to dlatego że marzenia z realizacją czasem się gryzą. Ma być nasz. I to jest najważniejsze. Może być malutki, przytulny i nawet brzydki. My zrobimy go pięknym...
Ale piękny będzie. Tak myślę
Na razie czekamy na pozwolenie z urzędu. Potem kredycik i ekipa może wchodzić na budowę. A ponieważ domek szkieletowy, będzie szybciutko stał. Potem wykończenia i może do Bożego Narodzenia się wprowadzimy. No, o ile uda nam się do tego czasu pociągnąć wodociąg.
Ech! Byle być na swoim....
Ciągnie to się. Nie wiedziałam że mam w sobie takie pokłady energii i możliwości. Jeszcze w ubiegłym roku nie wiedziałam nic na temat planów, budów, pozwoleń, oświadczeń, projektów itp. Teraz wiem już prawie wszystko. Aż chce się działać. Mało czasu na wszystko i nie zawsze można poświęcić się do końca temu ale robimy co możemy.
Kobieta , kiedy tworzy swoje gniazdo, gotowa jest do wielkich poświęceń. Oczywiście nie obyło się bez problemów, kłótni, sporów. Ale dzięki temu jest "smaczek". Razem robimy coś wielkiego bo dla nas i dla naszej rodziny. Na razie trzyosobowej ale być może kiedyś się ona powiększy.
Działamy prężnie od stycznia. Jeśli dom powstanie do końca roku to i tak będzie to nasz osobisty ogromny sukces.
Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła urządzać pokój Lenki! Ach! Nasza sypialnia też jest wielkim oczekiwaniem ale pokój Lenki to takie spełnienie młodzieńczych wyobrażeń: "jak urządzę pokoik mojego dziecka". Z pewnością nie będę mogła przyspieszyć wielu rzeczy, finanse nas ograniczą ale będę mogła "tworzyć" własne wizje. Tyle rzeczy mam w głowie a teraz niestety nie mam możliwości na ich realizację. Jakoś nie bardzo mam gdzie.
Doceniam to co mam teraz. Jest z nami pokolenie poprzednie, pomaga, uczy innego spojrzenia na świat. To jest potrzebne. Mogę pracować, nie muszę zostawiać Lenki z kimś obcym.
Dużo myślałam o pracy własnej, w domu i bez ograniczeń ale chyba nie mam odwagi. Przy najmniej na razie.Może kiedyś...
Zostało nam uzbroić się w cierpliwość i poczekać. Czas biegnie ale sprzyja naszym planom.
Już niedługo wakacje. Wyczekany urlop. Potem zostanie tylko praca. Ale jakże urocza...

wtorek, 3 lipca 2012

...

Naczytałam się ostatnio różnych blogów, artykułów o mamach, o pasjach , o życiu. Pomyślałam: dlaczego nie ja? Zawsze coś tam sobie pisałam, pamiętniki, wspomnienia, listy... Dla siebie, dla przyjaciół. Tu tak bardziej oficjalnie bo przecież każdy może spojrzeć, skrytykować, ocenić. Ale co tam! Na pisanie ręcznie musi być spokój, cisza i nastrój. Brakuje tego ostatnio bardzo. Odkąd Lenka chodzi własnymi ścieżkami, do grzecznych dzieci nie należy, czas jest w naszym domu na wagę złota. Ciągle się z nim ścigam. Wszystko zostaje odłożone na wieczór, na jutro, na kiedyś. Teraz jesteśmy My. My. Nasza Trójka. A w niej Lenka najważniejsza. Już nie ważne są moje małe problemy, moje złe samopoczucie. Może jeszcze kiedyś przyjdzie czas żeby się znowu poużalać nad sobą. W te gorsze dni już prawie się użalam. Ale teraz jest lato! Trzeba korzystać ze słońca, powiewu wiatru, wody i uśmiechu naszej małej istoty!
Przyszła fala upałów. Najlepiej byłoby wyjechać i zaszyć się gdzieś  z dala od miasta. Mieszkamy na razie nie u siebie a to stare mury więc jest dość przyjemnie. Pomimo tego już nie mogę doczekać się pozwolenia na budowę, na które czekamy z Urzędu. Tym bardziej ten blog będzie ciekawy bo najbliższy rok będzie bogaty w wydarzenia.
Póki co pracuję a za dwie godziny pędzę do domu. Bawić się i szaleć. Takim dzieciom 13-miesięcznym chyba żadna pogoda nie przeszkadza. Chciałabym też mieć tyle energii.
Aż się radośniej robi na myśl o tym uśmiechu co czeka w domu...

Początki...

Początki bywają trudne...
Już kiedyś zaczynałam, wyszło tak sobie.
Ale teraz jest inaczej. Wszystko jest inne. Ja jestem inna i życie jest inne. Odkąd jest nas więcej są inne priorytety. Ludzie się zmieniają z czasem ale matki zmieniają się po prostu, bo zostają matkami. Nie. Zostają mamami, mamusiami. Nie lubię słowa "matka". To jest przecież takie piękne! Pomimo tego całego zamieszania, braku czasu, zmęczenia... jest piękne.
Bardzo chciałabym opisać wszystko już. Ale się nie da.
Ogarnę się tu trochę i popisze.