niedziela, 30 grudnia 2012

W Nowy Rok z wyobraźnią...




Świat się zmienia.
Zmienia się zwłaszcza gdy rodzi się dziecko.
Każdy Rodzic chyba to wie.

Zmienia się. Jest lepszy. Bardziej wyraźny. Bardziej doceniany chyba.

Jak Lenka śpi ja uśmiecham się i dziękuję codziennie za to co mam. I myślę sobie że tyle rzeczy chcę jej pokazać, przekazać... tyle że aż nie wiem czy się uda.
 Bo czy ja kiedyś zastanawiałam się nad tym jak pachną kwiaty?? No zastanawiałam jedynie że są różne kwiaty i różnie pachną ale dlaczego, skąd, po co??
A dziecko pyta. Nie pyta dokładnie bo mówić mało mówi ale pyta. Swym spojrzeniem, palcem wskazującym macha i tylko słychać "to?", "a to?".
I każda odpowiedź moja musi być bardziej przemyślana.
Bo teraz muszę bardziej ważyć słowa, muszę bardziej zwracać uwagę na to co mniej ważne się wydawało. Bo mniej ważne dla mnie było a dla dziecka takie nie jest.

Czy ja się zastanawiałam kiedyś dlaczego rzeczy się nazywają jak się nazywają??
Może się zastanawiałam w interancie z dziewczynami dlaczego skarpetki są skarpetkami skoro powinny być "stopawiczkami" gdyby za tropem "rękawiczek" pójść.

Potem zobaczyłam skarpetki z palcami i wykrzyknęłam w myślach "stopawiczki!!!". Ale tyle mego zastanawiania się nad znaczeniem słów było chyba...

A teraz jakby odkrywam na nowo sens każdego słowa. Znaczenia wszystkiego na nowo się uczę.
Bo chciałabym wrażliwość wpoić. Indywidualizm i oryginalność.
Tak niedawno jeszcze przecież życie było inne.
Teraz widzę małe rzeczy. Wyjaśniam i objaśniam to na co niedawno nawet uwagi nie zwracałam. Przejmuję się bardziej. Mocniej czuję i lepiej smakuję.

Dziś chciałabym aż łapać rękami wszystko co się da! Dać!! Pokazać!! Ofiarować wszystko!! Wszystko co piękne i dobre! By sens był zawsze, dobre myśli i słowa ciepłe!

U progu Nowego Roku, gdy znów czas na podsumowania, plany i postanowienia.  Ja nie chcę postanawiać. Ja chcę spełniać wszystko!

I czasem tylko czarne myśli nachodzą, że ten świat taki niesprawiedliwy. Taki szary i ponury...

Ale dzieci mają dar. Jak Anioły zmieniają nasz świat na lepszy.




A w Nowym Roku Wam i Nam życzę oczu widzących piękno świata. Piękno życia.
Wyobraźni dziecka by widzieć to co już niewyobrażalne a przecież możliwe. I sił by to spełniać!!

piątek, 28 grudnia 2012

Było tak pięknie...


Były Święta...
Była Wigilia... nawet dwie. Każda na swój sposób inna i każda tym samym wyjątkowa.  Odświętne stroje, wyjątkowy nastrój i pyszne potrawy...
Kolędy... Kocham ten czas! Śpiewanie w gronie najbliższych kolęd jest piękne! Telefony z życzeniami do tych co z nami być nie mogą i zawsze w tle ten śpiew musi być. Tak Świątecznie...

Zatrzymać czas bym chciała... Te dni takie piękne, magiczne, wyjątkowe...

Wzruszenie moje też było. Zawsze się wzruszam, odkąd na świecie jest Lenka jeszcze częściej i jeszcze bardziej. Potem śmiać mi się chce ale gdy podchodzę do mamy albo siostry z opłatkiem, słowa grzęzną w gardle, głos się łamie i łzy napływają do oczu. A Tomowi memu musiałam się już wypłakać. No i cóż ja poradzę... Tyle emocji ostatnio, tyle wydarzeń, tyle stresów, radości i zmartwień. Emocje puściły, jak zawsze puszczają. W Wigilię właśnie...

Prezenty też były... i moja radość jak widziałam uśmiech ogromny gdy wszyscy dostawali swoje prezenty,  każdy wyjątkowy i każdy wyjątkowo zapakowany. Ich radość to radość moja! A dla nich największą radością jest radość Lenki!!


 
 

Ta to miała zajęcie! Rozdawanie prezentów sprawiło jej chyba większą przyjemność niż rozpakowanie swoich!. A poza tym to prezenty mało ją interesowały. Bardziej zainteresowana była zjadaniem czekoladowych bombek! Objadła chyba wszystkie, które były w zasięgu jej rączek!




Nasze prezenty były w tym roku "przyszłościowe". Tak chcieliśmy. Bo wielką radość daje mi już zbieranie rzeczy do nowego domu. Nie mamy prawie nic więc radość sprawia nam wszystko:)

Pogoda mało zimowa i mało świąteczna. Ale klimat Świąt poczułam. Zapachniało mi tą magią wielką!
Byliśmy razem, bez zegarków i bez pośpiechu.



A dziś? Dziś wizyta u lekarza bo Lenka z wysoką temperatutą chodzi już drugi
dzień. A w nocy napędziła nam nawet stracha. Niby nic.Czyste gardło, oskrzela. To zęby. Prawdopodobnie.

Teraz czas poświąteczny spędzamy bardzo razem. Ona chce bliskości naszej,śpiewania, noszenia i tulenia. Nam ręce opadają, plecy bolą bo nawet usiąść nie chce... ale serce mi pęka jak płacze.
W chowanego się bawimy. Ona chowa się za pudłem po koniu, którego dostała. Udajemy że jej szukamy, "gdzie jest Lenka??" - pytamy a ona wyskakuje i krzyczy "tutaj!" :))

Piękny był to czas. Piękny. Nasz.
Zatrzymać bym go chciała...
Zatrzymałam... w głowie, na fotografii, i w sercu...

Anioł - Pracownia Foggi
Klocki i koń na biegunach - Biedronka:)))

niedziela, 23 grudnia 2012

Tuż, tuż...

 << Gdyby wszystko w naszym życiu przebiegało zgodnie z oczekiwaniami, nie mielibyśmy nic do roboty. Gdy znajdziesz się w sytuacji, której nie jesteś w stanie sprostać, odpocznij.
Wszechświat nadal będzie ci sprzyjał.>> P.C.



Tak, dobrnęliśmy... Gonitwa, bieganina, na głowie prawie stawałam. Ale jest dobrze. Świątecznie bo rodzinnie.
Chcę, pragnę pobyć w te Święta. "Być" z rodziną, z Lenką, z Tomem mym. Bo to czas dla nas. I rok podsumowujemy powoli. Tyle się wydarzyło pięknych rzeczy w naszym życiu...
Nie lubię zimy ale dla Świąt mogę ją pokochać! Choć ta za oknem do zimy nie ppodobna tylko termometr przypomina że jednak jest.

Gotowe już wszystko prawie. Może nie dopięte na ostatni guzik ale trzyma się kupy i jest pięknie!
Prezenty popakowane. A każdy pakowałam z uwagą i radością bo wiem że to przemyślane prezenty. Z przesłaniem, znaczące i mam nadzieję ogromnie cieszące!
Choinka ubrana. Sztuczna i mała, ale na tą prawdziwą będzie miejsce w naszym salonie, za rok mam nadzieję. Stroik zrobiłam z pachnącej choinki więc czuję "drzewko".
Dekoracje powyciągane. Bombka, ulubiona, bo na pierwsze Święta Lenki robona, stoi i cieszy:) Czyściutko i pachnąco w domu... to wspaniałe uczucie - czuć Święta...




I dom cieszy, mimo że Święta w tym roku jeszcze nie w nim...
A Nowy Rok wielkie nadzieje niesie.
I już obmyślam jak ten dom będzie wyglądał za rok.



 A prezent jeden doszedł do nas w czwartek. Uśmiech ogromny wywołał na twarzy bo choć spodziewałam się przesyłki, to nie spodziewałam się już (miała być dopiero wysyłana w czwartek) i nie spodziewałam się tam takich cudowności!!

Sprawczynią jest Paulina. Marcysia piękna wylosowała swoimi rączkami właśnie mnie i w ręce nasze oto dostała się paczka! Piękna bo wszystko w niej można było znaleźć. I coś świątecznego, i coś z Irlandii, i coś z Kalisza, i coś dla Lenki i coś dla mnie. Po prostu cudo!!

Paulinko dziękujemy! Jesteś niezwykłą osobą! To taki prezent "przedświateczny", który wywołał radość na twarzy i w sercu!!

Przyszedł czas na życzenia.
Magiczny ten czas jest... i magii w życiu Wam życzę... tej, która rozpromienia twarz uśmiechem.
Wiary, w to że świat jest piękny, bo przecież jest, a ludzie wokół nas dobrzy.
Miłości, tej prawdziwej, wypełniającej serce tak, że miejsca w nim brak.
By te Święta były wyjątkowe, Wasze, rodzinne i ciepłe, tym ciepłem serdecznym!
Pachnących Świąt! Bo ja uwielbiam ich zapach!!
I poczucia spełnienia!
Że wszystko jest piękne i czas ten staje się magiczny... Teraz...

czwartek, 20 grudnia 2012

Wokół Świąt...




Powoli, powoli... czuję...

Zapach pierników już czuję. 
Upiekłyśmy. I ciasteczka kruche. Co lepsze już zjedzone. Ale te najpiękniejsze dopiero będą. Bo ozdabiać je dopiero będziemy.

Choinkę też czuję, choć nie ubrana jeszcze ale wieniec na drzwi nowego domu powiesiłam. I zapachniało mi tak ładnie...

Z dzieckiem pod pachą po sklepach biegałam ale prezenty mam. 
Popakować je tylko muszę którejś nocy. Żeby takie wyjątkowe były, oko cieszyły i żeby choć na chwilę pod choinką tak pięknie było...
Obmyślam każdy szczegół. Każdą wstążkę, drobny dodatek. A pewnie okaże się że zapakuję je w pośpiechu i nie do końca będą cieszyć oczy, bynajmniej moje.

Kartki wysłane, prawie. Ręcznie robione chciałam żeby były. Bo tradycyjne kartki to ja chyba zawsze wysyłać będę. I choć może nie dojdą na czas te wysłane dziś...


Ale taki już urok tych tegorocznych Świąt. Że w pośpiechu, że nie do końca tak jak miało być...
Popołudniami męża nie ma bo akurat teraz wypadły drugie zmiany w pracy. Za wiele nie da się zrobić, no po prostu. 

I zapamiętam je pewnie długo. 
To że niby czasu na nic nie ma, bo ten czas ostatnio cenny tak jak nigdy przedtem. Każda minuta ważna i droga.
To że najpierw muszę zrobić przyjemność innym, mieć wszystko co potrzeba dla najbliższych a dopiero na koniec, może tuż przed Wigilią pomaluję swoje paznokcie. Choć, nie... przepraszam, u fryzjera byłam. Przyjemność dla siebie też zaliczona.
Żal tylko że teraz tak tym czasem Świątecznym dzielić się trzeba. Bo rodziny jakby dwie. Dwie Wigilie, po jednym dniu Świątecznym dla każdej a czas dla nas... może potem... może w Nowy Rok...

I czuję te Święta powoli. Zaczynam chłonąć ten klimat. 
W pracy ostatnie sprawozdania i będzie spokój, na tych dni kilkanaście.

W domu ostatnie porządki, na szybko zrobione ale przecież to nie istotne tak... 
Choinkę się ubierze, dekoracje powiesi, będzie tak cudnie... 
W sobotę pójdziemy na ostatnie roraty...
 

Lenki świąteczną kreację wyprasuję, pierniczki rozdamy piękne.
I ze spokojem i spełnieniem usiądziemy do stołu w Wigilię...


Witam wszystkich nowych obserwatorów. Cieszę się że jesteście wszyscy. Pomimo moich dni ciszy. Pomimo tych dni mało produktywnych na blogu Was jest więcej. To cieszy i skrzydeł dodaje!

Z życzeniami jeszcze wpadnę za dni kilka.



czwartek, 13 grudnia 2012

Uśmiech


Czas wziąć się do kupy!
Wszak czas noworocznych postanowień idzie. Postanowień, planów...
A oczy mojej Leny tak pięknie patrzą każdego dnia że nie mam mowy o smutkach...
Małe smutki, te w środku są, będą, ale dziś słonko tak pięknie świeci że aż serce rośnie i uśmiech na buz.

A jak tu myśleć o nowym roku jak w tym jeszcze tyle rzeczy do ogarnięcia...
Ten Nowy Rok wyczekany taki się staje!

Marzyłam, cicho liczyłam że zima to późno przyjdzie, że łagodna będzie do Świąt i pomoże nam tym samym. Pomoże nam dokończyć co niedokończone w domku naszym...
No ale się przeliczyłam...
Jakoś sobie radę dać musimy. Pomimo mrozów w domku temperatura nie spada poniżej 5 stopni.

Więc jest dobrze. Wylewki już prawie. Robią się dziś! Szczęśliwa jestem! Ogromnie!
Ale gonitwa była! Bo instalator to ogrzewania w łazience nie skończył! Tu poprawka bo się źle trzyma, tam dokończyć musi jeszcze...
A zamówienie do wylewek duże takie! I nie było nigdzie styropianu takiego jak trzeba. A tonę cementu i pięć kubików piasku to przecież my naszą astrą nie przywieziemy...
Ech! Jak już te podłogi będą, jak już to się skończy, to Nowy Rok przywitamy z ukończonymi wielkimi pracami.
I kafelki wybierać będziemy, panele i lampy...
Rysować, urządzać będę...


O tej porze roku zawsze czułam już atmosferę Świąt.
Teraz jakoś nie bardzo.
A robię przecież te aniołki z makaronów. Już nie po 12 sztuk ale 20 od razu bo czas ucieka. I bombki i kartki robię... i nic. Nie czuję. Prezenty już nawet mam. I nic. Coraz bliżej ale ja jakoś wciąż mam wrażenie że jeszcze daleko...

Lenka "mamuś" i "tatuś" woła tak pięknie! Tak mądra bardzo jest, słucha i rozumie. Mówi, powtarza. Nie mogę się nią nacieszyć ostatnio. Obojętnie ile czasu bym z nią nie spędzała ciągle mi mało. Skok rozwojowy mam chyba:)

W pracy choinka ubrana na piętrze. I aniołki moje są i bombka co rok temu zawisła:) A druga ta co prezentem dla Basi była:)



Fajnie że jesteście! Świat milszy, przyjemniejszy i fajniejszy od razu jest!

czwartek, 6 grudnia 2012

...



Świat. 
Początek, koniec, kolejność wszystkiego i ten ład odwieczny... tylko człowiek go burzy.

Ktoś się rodzi, ktoś umiera...

Naturalne to takie a jednak mimo to nie łatwo godzić się na wszystko tak bez buntu. 
Dlaczego? Po co? 
I nie warto o tym myśleć przecież, i tak wiele złych wieści ciągle dookoła, wiele zła obok. 
Ale wierze w to że świat jest piękny a ludzie dobrzy... Mimo wszystko!
Wiem że wszystko mija i na wszystko jest wyznaczony czas pod słońcem. Wiem że nawet jeśli najdą mnie chwile zwątpienia to w końcu po dniach kilku podniosę się...

Ktoś się rodzi, ktoś umiera...
Urodziła się Hania... córeczka mojej dobrej koleżanki z liceum. 4 lata mieszkałyśmy razem w internacie potem w wynajmowanym poddaszu. Tyle pięknych chwil nas łączy...
Teraz widujemy się rzadko, bardzo... 
I Haneczka "bryka już na świecie" jak to napisała jej mamusia:)

Umarła koleżanka mamy... Jakoś tak szybko, bezboleśnie chyba i w nocy. 
Córka z nią zamieszkała, ta starsza, nie była sama. Myślałam że Święta spędzą razem...
Przykro tak... smutno bo Mikołajki przecież a młodsza córka, ta wyjątkowa bo inna, obchodzi dzisiaj urodziny... bez mamy już...

I wiem, miałam nie pisać...
Napisałam bo to refleksja dla mnie na kolejne kilka dni. 

Człowiek silniejszy się staje dzięki doświadczeniom... silniejszy duchem.


środa, 5 grudnia 2012

Kryzys i Mikołaj



Mam kryzys.
Pisania.
Muszę odpocząć.
Nie piszę ostatnio nic fajnego, wartościowego, mądrego...
Nie winię już braku czasu, bo znajdę go jak tylko chcę. Ja po prostu nie wiem co pisać. I jak?
Zgubiłam gdzieś sens tego chyba...
Opadły skrzydła... kolejny raz.
Myśli dużo ale wszystko w takim nieładzie. Czasem nieład artystyczny jest. Nie u mnie. Nie tym razem.
A przecież albo coś jest fajne, choć trochę... albo po prostu tego nie ma.

Może każdy coś takiego przechodzi, chwile zwątpienia...

Nie chcę już marudzić,narzekać.
Może potrzebuję jakiegoś impulsu, albo po prostu przekonania.


Czytam dużo. I będę to robić. Uwielbiam to robić.
Karmić duszę mą słowami, które bliskie memu sercu tak często. Podglądać myśli i uczucia. Uczyć się, wzorować i podziwiać! Uwielbiam!
I może chciałabym mieć więcej czasu, może chciałabym coś zmienić, więcej być, dla siebie, dla córki, dla męża... może chciałabym więcej robić...
Może...

Chyba zatrzymam się, przemyślę wiele, poukładam w całość.
Zwolnię i zajrzę w głąb siebie. Może "będę" zwyczajnie po to by pooddychać, pospacerować po parku i potarzać się w śniegu. Pośmiać i poukładać zabawki...
Przygotować się na Święta  i pobyć w te Święta...

Obiecana Lenka Mikołajowa. Z życzeniami dla Was! Wspaniałych przeżyć i pięknych chwil!
Lenka dziś i rok temu!!





wtorek, 4 grudnia 2012

Pracowicie...

Pracowicie u nas...
Praca pracą ale jakoś dużo się robi i dzieje ostatnio poza nią.
Święta tak czuć powoli...
Mikołajki za dwa dni, potem już kartki trzeba wysyłać a ja swoich jeszcze nie porobiłam.

Korzystamy że mamcia moja ma przymusowe wolne od pracy i dużo czasu z nią spędzamy. Bardziej Lenka, ja korzystam i załatwiam różne rzeczy.

Chciałam podarować aniołka bliskiej "koleżance" brata mojego. No ale przecież nie będę robić dwóch. Zrobiłam dwanaście od razu. Lenka mi pomagała.
Rączki im połamała ale jakoś wyszły.
Obdarowuję teraz nimi wszystkich dookoła! Taką mi to frajdę sprawia!
No i muszęich zrobić więcej!



Bombkę też zrobiłam na zamówienia, zielona miała być. I wyszła!
A czerowną robiłam w nocy żeby dziś Basi na imieniny podarować! Pokażę innym razem bo w tym pośpiechu nawet zdjęcia nie zrobiłam.



Chłonę teraz te wszystkie świąteczne inspiracje.
Prezenty zbieram.
Bileciki drukuję, wycinam.
Ciasteczka zrobić muszę. Coś nowego bym ugotowała też...

Cieszę się! Zwyczajnie się cieszę!
Że Święta, że razem, że wszyscy...
Że kolejne to w naszym domku już będą.
Zaproszę wszystkich, po nocach gotować i piec będę z radością!

A Lenka kucyki już nosi! I śmieje się tak pięknie że aż serce rośnie!!



Mikołajkowa Lenka za dwa dni! Okazjonalnie żeby było :)